„Kłótnie umacniają związek”, „Jak się sprzeczacie i godzicie to znaczy, że Wam na sobie zależy”, „Nie ma związków bez konfliktów”. W życiu nie słyszałam większych bzdur. Czasem zastanawiam się, kto wypowiada takie słowa. I przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl, desperaci, którzy za wszelką cenę chcą sami sobie udowodnić, że ich związek jest normalny. A tym czasem prawdopodobnie już dawno przestał taki być.

Nie wiem, czy można mówić o sukcesie w relacjach damsko-męskich. Nigdy nie uważałam, że szczęśliwy związek to jakieś szczególne osiągnięcie. Jesteś z kimś to chyba Wam się układa. Skoro Wam się układa to jesteście szczęśliwi. Cała filozofia. Jednak słuchając przekonań ludzi wokół i patrząc na relacje niektórych moich znajomych dochodzę do wniosku, że stworzenie szczęśliwego układu z partnerem to naprawdę powód do dumy. Postanowiłam więc podjąć ten, chyba mało wdzięczny temat. Może moje przemyślenia zmienią punkt widzenia którejś z Was, może inaczej popatrzycie na swój związek, a może po prostu się zastanowicie, czy on nadal ma sens.

Nikt, absolutnie nikt nie wmówi mi, że kłótnie w związku są potrzebne. Bo niby do czego? Do oczyszczenia atmosfery? A po czym Wy chcecie ją oczyszczać? Porozumiewacie się za pomocą znaków dymnych? „Mieliśmy odmienne zdanie na dany temat i to zrodziło między nami sprzeczkę” – no cóż, wychodzi na to, że w związku ludzie nie powinni mieć odmiennych zdań. W ogóle najlepiej jeśli mają identyczne poglądy, bo to może oszczędziło by przynajmniej 70% sporów. Według czasopism kobiecych idealna relacja miedzy kobietą, a mężczyzną przedstawia się przecież następująco:

  • macie wspólnie pasje (najlepiej wszystkie!)
  • spędzacie ze sobą duuużo czasu
  • macie wspólnych znajomych (też najlepiej wszystkich, przecież musisz wiedzieć   z kim spotyka się Twój facet!)
  • codziennie dajecie sobie dowody miłości („Kocham Cię” w każdym smsie na dobranoc mile widziane, to przecież buduje związek)
  • macie identyczne poglądy na ważne i mniej ważne tematy, bo tylko to jest gwarancją udanego związku

A gdy zaczynają się zgrzyty macie prawo się kłócić! Później sobie wybaczycie, pójdziecie do łóżka i Wasz związek nazajutrz będzie o niebo mocniejszy. To nic, że taka sytuacja zdarza się regularnie, co najmniej raz w tygodniu. Kłótnie uzdrawiają związek! Też tak uważasz? A może po prostu Twój związek jest beznadziejny? Może pora zrozumieć, że kompletnie się nie dogadujecie? Od kiedy konflikty to przejaw tego, że ludziom na sobie zależy. Jak się kłócicie o brudne garnki w zlewie, o to co robić wieczorem i o to, że on idzie z kumplem na deskę, to co, bardziej się wtedy kochacie? Jak trujesz mu o wszystko, co tylko by nie zrobił, strzelasz fochem i nie odzywasz się pół dnia to oznacza, że szalenie Ci na nim zależy?

Właściwie zastanawia mnie, o co można ciągle się kłócić. Bo jak o odmienne zdanie to chyba trochę słaby powód. Ludzie próbują zrobić ze związku jedność. Nierozerwalną. Zapominają chyba, że w skład związku wchodzi dwoje ludzi. Z własnymi przekonaniami, potrzebami, własnym systemem wartości. I zawsze będą zgrzyty dopóki będą próbować to ujednolicić. Bo niby kto ma odpuścić? Kto ma przejąć wszystkie zasady partnera? I po co, w imię związku? A co jeśli on odejdzie. Albo Ty stwierdzisz, że to wszystko nie ma już najmniejszego sensu. Spotkasz nowego faceta i w imię miłości jeszcze raz się przewartościowujesz? Zrezygnujesz ze swoich poglądów, opinii, zainteresowań, po to żeby stworzyć związek z czasopism? No cóż, nie wiem czy można gratulować tego, że z dnia na dzień staniecie się wspólną, jednolitą, podobno zakochaną w sobie masą.

Poruszyłam ten temat, bo uważam, że jeżeli ktoś chce być naprawdę szczęśliwy i spełniony to powinien dopracować każdą sferę swojego życia. Podjęłam go również dlatego, bo wiem, że nieprzynoszący satysfakcji, a wręcz męczący związek wcale nie ułatwia dążenia do celu. Pozbawia energii, entuzjazmu i przytłacza. A człowiek, który z jakiegoś powodu, czuje się stłamszony i zrezygnowany nie ma szansy na sukces.