Praca zdalna w domu nie ma już przede mną żadnych tajemnic. Działam w tym systemie już od trzech lat (właściwie od pięciu, jeśli liczyć też czas, kiedy pracowałam zarówno w domu, jak i na etacie) i choć każdego roku pojawiają się na mojej drodze nowe wyzwania, to mam już opracowane pewne standardy, które nigdy nie zawodzą. W ostatnim czasie zdecydowałam się jednak na coś zupełnie nowego. Przez okrągły miesiąc testowałam tak zwany workation, czyli połączenie pracy, z urlopem. O tym jakie są moje wrażenia, przemyślenia i rady dla osób chcących spróbować podobnego wyzwania przeczytacie w dzisiejszym wpisie.

Nie będę ukrywać, że ostatni miesiąc był najlepszym miesiącem mojego życia. To ile wspaniałych doświadczeń, uśmiechu i pięknych chwil dostarczyła mi Majorka jest nie do porównania z niczym innym. Uwielbiałam rano, zaraz po wstaniu z łóżka podchodzić do okna i przez kilka minut wpatrywać się w piękny widok, jaki rozciągał się przed moimi oczami. Uwielbiałam spacery, chwile spędzone na plaży, ciepłe morze i te wspaniałe palmy, w których od lat jestem zakochana. Ogromną radość sprawiało mi również siedzenie wieczorami na sofie pod puchatym kocem i wpatrywanie się w oświetlone lampami miasto. Gdy teraz o tym piszę mam ciarki na plecach i chcę tam wrócić, choćby na moment.

Może mi nie uwierzycie, ale ten miesięczny pobyt pozwolił mi ogromnie się rozwinąć, zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Miałam dużo czasu na przemyślenie pewnych spraw oraz kilka okazji do wyjścia poza swoją strefę komfortu (jak choćby wtedy, gdy zrobiliśmy sobie szalony rejs motorówką, a musicie wiedzieć, że cholernie boję się takiej otwartej wody! W połączeniu z szybkością było to dla mnie prawdziwe wyzwanie!). Poza tym będąc na Majorce zdobyłam kilka naprawdę zadowolonych klientek, zrealizowałam wspaniałe zlecenia, określiłam nadchodzące projekty i naprawdę rozwinęłam swoją kreatywność! Przypuszczam, że gdybym spędziła tam kilka miesięcy, to zupełnie nie poznałabym własnego biznesu, ten klimat mi po prostu sprzyja 😉

Dlaczego workation?

Jak już wspomniałam wraz z moim facetem zdecydowaliśmy się na dość niestandardowe rozwiązanie. Aby spróbować czegoś nowego i zerwać z rutyną (która dopada chyba każdą osobę pracującą we własnych czterech ścianach) postanowiliśmy na miesiąc przenieść się w bardziej egzotyczne miejsce, które da nam przysłowiowego kopa do dalszego działania. Naszym głównym celem była więc praca, ale w związku z tym, że w tym roku nie byliśmy na żadnym urlopie postanowiliśmy po części wykorzystać ten czas również na wypoczynek. Na taką formę wyjazdu zdecydowaliśmy się po raz pierwszy i nie bardzo wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać.

Z jakim nastawieniem i planami wyjeżdżałam oraz co udało mi się zrealizować?

Wiedziałam, że ten wyjazd będzie świetnym testem mojej organizacji. Praca w domu, gdzie codziennie mam kilka, a nawet kilkanaście godzin na realizację swoich zadań to jedno, natomiast praca w miejscu, z którego chcę czerpać jak najwięcej i cieszyć się jego wszystkimi urokami i panującą atmosferą to zdecydowanie coś innego. Wyjeżdżając założyłam sobie bardzo ambitny plan. Oprócz dwóch umówionych konsultacji z klientkami (które standardowo kończyły się stworzeniem dokładnego planu pozwalającego im krok po kroku pozyskać własnych klientów) i jednego projektu wymagającego mojej aktywności kilka razy w tygodniu, miałam zamiar stworzyć nowy produkt, który planuję już od września. I to okazało się moją największą porażką tego wyjazdu! Nie tylko nie ukończyłam produktu, ale… w ogóle go nie zaczęłam 😉 Okazało się, że w trakcie pobytu na Majorce doszły mi jeszcze dwie konsultacje i kilka dodatkowych projektów w związku z czym na nic więcej nie miałam czasu.

Co każdego dnia pomagało mi łączyć pracę z wypoczynkiem?

Odpowiedź jest jedna, była to ogromna umiejętność organizacji własnej pracy! Bez tego nie zrobiłabym kompletnie nic. Mimo, że produkt przymusowo poszedł w odstawkę, to i tak zrealizowałam mnóstwo naprawdę ważnych zadań, z czego jestem niesamowicie zadowolona. Cała ta praca nie przeszkodziła mi jednak w codziennym zwiedzaniu wyspy, w całodniowych wycieczkach, wypadach na plażę, czy drinka i innych przyjemnościach. Już na samym początku zdecydowałam, że chcę ten wyjazd spędzić bardzo intensywnie. Dlatego zaraz po przebudzeniu i zjedzeniu śniadania odpisywałam na maile i inne ważne wiadomości, potem korzystałam z uroków Majorki, a wieczorem znowu siadałam do przed komputerem. Kilka razy zdarzyło mi się skończyć pracę w nocy, ale była to świadoma decyzja. Gdybym postanowiła sobie, że głównym celem wyjazdu będzie odpoczynek, to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.

Jak przygotować się do wyjazdu, czyli rady, jakie dałabym osobom chcącym pracować zdalnie za granicą?

Przede wszystkim warto skrupulatnie zaplanować sobie pracę. Jeśli marzycie o tym, by oprócz wypełniania obowiązków spędzić możliwie jak najwięcej godzin na zwiedzaniu miejsca Waszego pobytu zadbajcie o zlecenia odpowiednio wcześniej. Z własnego doświadczenia wiem, że czasu na promocję swoich produktów, czy usług jest naprawdę niewiele, dlatego to co załatwicie przed wyjazdem, będzie owocowało w trakcie pobytu. Na pewno nie zdawajcie się na szczęście i napływ nowych klientów, bo może się okazać, że zostaniecie bez pracy, a jak można się domyślić brak dochodów w trakcie takiej podróży jest słabym pomysłem.

Mimo zaplanowanych zleceń koniecznie każdego wieczora róbcie listę zadań na kolejny dzień! Taki tryb pracy dość mocno rozprasza i jeśli nie określicie jasno, co musicie zrobić jutro, to prawdopodobnie nie zrobicie nic. Gwarantuję, że jeśli będziecie mieć piękną pogodę i cudowne widoki za oknem, to ostatnie na co będziecie mieć ochotę, to siedzenie przed komputerem (aczkolwiek odkryłam, że praca w takim miejscu może być także świetną motywacją, jeśli tylko zdamy sobie sprawę, że więcej zleceń = więcej pieniędzy, a co za tym idzie, więcej tego typu wyjazdów 🙂 ). Dlatego tak rozplanujcie pracę, by wykorzystywać różne, prozaiczne momenty: gotowanie obiadu (jeśli zamierzacie to robić), pochmurne poranki, wieczory itp. W miarę możliwości możecie udać się także do otwartych kawiarni lub przenieść swoje biuro na taras.

Na kilka miesięcy przed planowanym wyjazdem dobrze rozejrzyjcie się za odpowiednim miejscem na zakwaterowanie. Szukajcie cichego lokalu w spokojnej okolicy, z wygodnym miejscem do pracy i stabilnym dostępem do Internetu. Zwróćcie też uwagę na to by w Waszym regionie znajdowały się ciekawe obiekty, atrakcje i piękne miejsca, gdzie będziecie mogły się zrelaksować. W końcu to ma być nie tylko praca, ale także urlop! Ponadto, jeśli ze swoimi klientami bądź pracownikami kontaktujecie się telefonicznie, to koniecznie uprzedźcie ich o swoim wyjeździe i na ten czas najlepiej przenieście swe rozmowy na maila lub Skype. Jeśli chodzi o zakwaterowanie zdecydowanie polecam Wam mieszkanie. Po pierwsze wyjdzie to znacznie taniej niż hotel, po drugie zapewni Wam większy komfort i spokój. My korzystaliśmy z serwisu Airbnb, który szczerze polecam.

Jak już wspomniałam był to mój pierwszy wyjazd połączony z pracą, nie mam więc w tym względzie całego bagażu doświadczeń. Dlatego właśnie o wypowiedź na temat tego, jak odpowiednio się przygotować poprosiłam Kamilę, autorkę bloga IKIMASA, która z plecakiem na ramieniu zwiedziła Japonię, Azję i wiele innych wspaniałych miejsc. Oto porady Kamili:

„Własny biznes on-line daje nam wolność pracy niezależnie od lokalizacji i to jest niezwykły przywilej. Ale żeby w pełni cieszyć się tą wolnością warto zatroszczyć się o kilka szczegółów. Pierwszy warunek, o który warto zadbać przed wyjazdem to zlecenia. Wyjeżdżam po zamknięciu sprzedaży z podpisanymi umowami, tak żeby w pełni cieszyć się nowym miejscem, czy bliskością przyrody. Jedyne co mam na głowie to wykonanie projektu strony, czy wieczorne spotkania z klientkami on-line. To że nie muszę troszczyć się o sprawy finansowe bardzo dobrze wpływa na moją kreatywność.

Drugim warunkiem pracy on-line jest zadbanie o sprzęt. Ja zabieram ze sobą lekki i cienki MacBook Air z wytrzymałą baterią, która działa do 8 godzin, mimo że pracuję na nim już ponad rok. Wolę też liczyć na własny mobilny router, aby nie być zależną od lokalnego wifi,. Zabieram ładowarki, iPhone’a i dyski zewnętrzne do przechowywania większych plików. Nie ma nic bardziej irytującego niż zapchany laptop czy telefon, który utrudnia pracę. Korzystam też z poszerzonego konta na Dropbox’ie, gdzie wszystko wrzucam w chmurę.

Trzecią najważniejszą dla mnie sprawą jest organizacja czasu pracy podczas wyjazdu. Jeżdżę z mężem i z dziećmi, dlatego wcześniej ustalam z nim godziny, kiedy będę on-line. Najczęściej są to wieczory. Wtedy nie tracimy wspólnego wartościowego czasu ze sobą w ciągu dnia. Idealnie jest gdy dzieci mają towarzystwo w swoim wieku. Są wtedy zajęte sobą. Warto też zapewnić drugiej połowie jakieś hobby, czy rozrywkę w czasie kiedy Ty pracujesz. To pomaga uniknąć sytuacji, że druga strona się nudzi kiedy Ty działasz w sieci.”

ikimasa-kamila-chyla

Niezależna konsultantka, przedsiębiorca, autorka bloga www.ikimasa.pl, Web Designer. Stworzyła kurs on-line Szkoła Cyfrowych Nomadek. Pomaga kobietom pokazać się światu poprzez zbudowanie autentycznego wizerunku w oparciu o archetyp marki

Czy taka praca jest dla każdego?

Zdecydowanie nie. Jeśli ktoś ma problem z organizacją własnej pracy, a dodatkowo nie ma pewnych comiesięcznych zleceń, to według mnie niestety, taki wyjazd nie ma sensu. Nie chodzi przecież o to, by przez cały miesiąc stresować się brakiem napływu nowej gotówki. Dodatkowo jeśli nie macie umiejętności pracy o każdej porze i nie umiecie czasem sobą potrząsnąć i doprowadzić się do porządku w momencie, gdy nie możecie zmusić się do realizacji obowiązków, to może Wam być naprawdę ciężko.

Na jakie koszty należy się nastawić?

Długo zastanawiałam się, czy poruszyć tu kwestię kosztów. Przyznam szczerze, że nie lubię pisać o pieniądzach, bo w naszym kraju wciąż panuje dziwne podejście do zarobków i wydawania. W ostatnim newsletterze pytałam Was jednak o to, czy macie ochotę na poruszenie tego tematu. Dostałam kilkanaście maili zwrotnych od osób, które bardzo chciały się dowiedzieć jak wygląda taki wyjazd od strony finansowej. Postanowiłam więc napisać kilka zdań o tym, na jakie kwoty należy się przygotować.

Na wstępie powiem, że polegam tu wyłącznie na własnym doświadczeniu. Biorę pod uwagę miesięczny pobyt na Majorce, gdzie życie jest stosunkowo drogie (w ciągu ostatnich dwóch lat ceny mocno poszły w góry). Jak wiecie z mojego projektu #biznespodpalma zdecydowaliśmy się na wynajęcie mieszkania. Był to nowy, trzypokojowy apartament usytuowany przy samej plaży. Bardzo zależało nam na takiej lokalizacji, bo właśnie dla tych pięknych widoków wybraliśmy Majorkę. Wynajęcie takiego lokalu na miesiąc czasu to koszt kilku-kilkunastu tysięcy złotych (średnio od 8 do 13 w zależności od oczekiwań, lokalizacji i metrażu).

Jeśli chodzi o wyżywienie, to jest to już kwestia bardzo indywidualna. Jeśli zamierzacie gotować same, to na pewno zaoszczędzicie sporo pieniędzy. Jeśli jednak chcecie jeść zarówno w domu, jak i w restauracjach (np. z racji jakichś dalszych wycieczek) to musicie wiedzieć, że każdy obiad to wydatek rzędu 11 euro (średnio), co w przeliczeniu na złotówki daje ponad 40 złotych. To sporo, zważając na to, że u nas można zjeść naprawdę spore i dobre dania za połowę tej ceny. Jeśli chcecie zwiedzać bardziej odległe zakątki, to z pewnością zainteresuje Was wynajem samochodu. Koszt dziennego wypożyczenia (naprawdę niewielkiego auta) to ok. 35 euro. Wszelkie atrakcje takie jak aqua park, parki rozrywki, czy jaskinie to kwestia kilkunastu euro. Do tego wszystkiego trzeba jeszcze doliczyć koszty lotów i bagażu.

Podsumowując na tego typu wyjazd musicie odłożyć przynajmniej kilka, a nawet kilkanaście tysięcy tysięcy złotych na osobę (jeśli zależy Wam na dobrym standardzie, czy świetnej lokalizacji). Pewnie pojawią się głosy, że jest to mnóstwo pieniędzy. I owszem, jest to spora suma. Musimy jednak pamiętać, że po pierwsze, jest to miesiąc czasu, po drugie Majorka jest stosunkowo drogą wyspą, a po trzecie musimy płacić w euro, co niestety generuje cztery razy droższe koszty. Oczywiście możecie wydać mniej, decydując się na tańsze opcje, możecie też przeznaczyć na ten wyjazd znacznie więcej. Wszystko zależy od tego, gdzie się wybieracie i jakie macie oczekiwania.

Podsumowując, czy było warto?

Tak, tak i jeszcze raz TAK! Nie zamieniłabym tego doświadczenia na żadne inne! Jestem pewna, że jeszcze nie raz skorzystam z takiego rozwiązania. Jedyne co mogłabym zmienić i co na pewno zrobię następnym razem, to przeznaczyć cały tydzień wyłącznie na relax i zwiedzanie. Tym razem tych dni było zdecydowanie mniej ze względu na dużą ilość pracy. Szczerze mówiąc nie cierpię jednak specjalnie z tego powodu, bo bliżej mi do pracoholika, niż do osoby chcącej wypoczywać przez pełne 7 dni, ale work-life-balance również jest dla mnie bardzo ważny! W każdym razie mimo tego, że moje listy zadań pękały w szwach, wróciłam z nową energią, ogromną motywacją, chęcią do zmian, realizowania nowych projektów i działania na wysokich obrotach. Bilans jest więc jak najbardziej na plus! 🙂

Co myślicie o tego typu wyjeździe? Workation jest dla Was? A może w ogóle nie wyobrażacie sobie pracy zdalnej poza domem? Piszcie, chętnie poznam Wasze opinie 🙂

po-sukces-na-szpilkach-mallorca