Często wymaga się od nas kobiet (szczególnie tych przedsiębiorczych) niemal nieustannego działania na pełnych obrotach. Złe samopoczucie, problemy zdrowotne, czy zwyczajne zmęczenie nie zawsze są w pełni akceptowaną “wymówką”, również dla nas samych. Chcemy robić jak najwięcej, a dodatkowo narzucamy sobie konieczność perfekcji w każdym calu i dbałości o najmniejsze szczegóły. Nie pomijamy żadnego obszaru życia, bo w każdym chcemy być i czuć się niezastąpione. Ale czy naprawdę tego właśnie chcemy? Czasem po prostu warto odpuścić!

Powiem szczerze, że kiedyś miałam ogromny problem z tym, żeby przyznać przed samą sobą, że nie muszę robić wszystkiego i nie we wszystkim muszę być idealna. Nie umiałam odpuszczać, rezygnować, po prostu nie czułam się dobrze, gdy coś schodziło na dalszy plan. Teraz wydaje mi się, że takiego podejścia człowiek uczy się z czasem, a już na pewno wtedy, gdy zmusi go do tego sytuacja. Sama wiele razy przekonałam się, że trzymanie stu srok za ogon nie jest możliwe, a nawet jak da się to zrobić, to jest mi z tym cholernie niewygodnie i zupełnie nie o to mi chodzi.

Zapewne część z Was zauważyła, że ostatni wpis na blogu pojawił się ponad miesiąc temu. Możecie mi wierzyć, że naprawdę nie lubię pisać tak rzadko i bardzo cenię sobie cotygodniową regularność, ale… nie ponad wszystko. Ostatnio w moim życiu nawarstwiło się wiele spraw (w dużej mierze prywatnych) i to one spowodowały, że postanowiłam zupełnie szczerze podjąć tu temat odpuszczania. Moje czytelniczki i klientki w komentarzach i podczas prywatnych rozmów wspominają często, że mają problem z organizacją swojego czasu, bo nie są w stanie pogodzić wszystkich swoich obowiązków. Niestety jak się okazuje w większości tych przypadków wcale nie chodzi o organizację czy jej brak, ale o to, że próbują robić więcej niż jest to w ogóle możliwe i nie widzą granicy, której przekroczenie sprawia, że nasza dbałość o wszystko po prostu przestaje być zdrowa.

Niestety prawda jest taka, że nie da się być we wszystkim na 100%. Nie można poświęcać 10 godzin dziennie na rozwój biznesu, a dodatkowo mieć mnóstwo czasu dla dzieci, pięknie wysprzątany dom, obiad z 3 dań na stole, 2 godziny dziennie spędzać na siłowni, a do tego mieć czas na wieczory z winem i książką. To nie jest możliwe, jeśli wszystko robimy same. Oglądając liczne blogi, profile na Facebooku, czy konta na Instagramie wiele z Was żyje zapewne w przekonaniu, że są kobiety, które mają niesamowicie poukładane życie, ciągle działają na pełnych obrotach i mają czas na wszystko, czego tylko zapragną. Ja też lubię podglądać ten idealny świat i życie toczące w wysprzątanych na błysk domach, problem w tym… że ono nie istnieje. Social media mają jedną podstawową zaletę, możemy w nich pokazać dokładnie to co chcemy. Nie musimy wstawiać zdjęć zmęczonej facjaty i sterty klocków, które przed chwilą zniosły do salonu nasze przeziębione od tygodnia dzieci. Nie musimy narzekać, mówić o naszym zmęczeniu i pokazywać worków pod oczami. Możemy natomiast pochwalić się zdrowym śniadaniem, kolejnym wyjazdem, czy pracą przy idealnie czystym biurku. Nawet jeśli za moment pokryje je warstwa papierów i kubków po kolejnych kawach.

Świat nie jest idealny i nigdy taki nie będzie. Pamiętam, że w jednej ze swoich książek (dokładnie w “Kobiecie niezależnej”, którą swoją drogą bardzo Wam polecam) Kamila Rowińska napisała, że w życiu można mieć wszystko, ale nie na raz. Można mieć wszystko po kolei. Bardzo spodobał mi się ten cytat, bo zrozumiałam, że nie mogę mieć świetnie rozwiniętego bloga, dochodowego biznesu, nowego mieszkania, w pełni zadbanego zdrowia i dalekich podróży kilkanaście razy w roku w jednym czasie. Mogę natomiast skupić się na tym co na ten moment jest dla mnie najważniejsze, zrealizować to jako priorytet i ze spokojem przejść do kolejnych działań. Inaczej z żadnej z tych sfer nie będę w pełni zadowolona.

Chciałam Wam powiedzieć, że swoim biznesie odpuszczałam wiele razy. Gdy czułam, że nie wyrabiam przez jakiś czas odmawiałam kolejnych konsultacji, nie podejmowałam nowych zleceń, a nawet rezygnowałam z dobrze płatnych współprac. Moja grupa na Facebooku również dłuższy czas żyła swoim życiem, bo po prostu w danym momencie musiałam skupić się na innych rzeczach. Czy żałuję którejś z tych decyzji? Absolutnie nie! Dzięki temu mogłam w pełni zadbać o to, co na dany moment było dla mnie naprawdę ważne.

Odpowiadając na tytułowe pytanie, dlaczego czasem warto odpuścić? Dlatego, bo nie warto spinać się za wszelką cenę nie dostrzegając równocześnie tego, co już udało nam się osiągnąć. Nie jesteśmy w stanie wydłużyć doby, odmówić sobie snu, czy pominąć kwestii własnego zdrowia. Róbmy tyle ile jesteśmy w stanie zrobić, nie więcej. Nie bójmy się delegować, prosić o pomoc, a czasem po prostu rezygnować z rzeczy, które na ten moment nie są priorytetem. Jeśli trzeba odpuśćmy na tydzień, miesiąc, czy pół roku i wróćmy do tego w lepszym czasie. Świat naprawdę się nie zawali.