Nie wiem jak to wygląda u Was, ale u mnie własny rozwój jest bardzo ważną częścią mojego życia. Nie wyobrażam sobie bym mogła zrezygnować z oglądania webinarów, czytania książek, przerabiania kursów, czy słuchania moich ulubionych podcastów (one zawsze bardzo motywują mnie do działania!). Nie oznacza to jednak, że robię to wszystko kosztem pracy, spotkań towarzyskich, czasu rodzinnego, czy innych standardowych zajęć które mam w ciągu tygodnia. W tym wpisie podzielę się z Wami moimi sposobami na to, jak znaleźć czas na własny rozwój bez uszczerbku na pozostałych dziedzinach życia.

Pamiętam jak na pierwszym roku studiów (a było to ehh… w roku 2009) całkowicie pochłonął mnie temat rozwoju osobistego. Przeczytałam wtedy mnóstwo książek o tym jak zmienić niekorzystne przyzwyczajenia i stać się nardziej produktywnym, namiętnie wertowałam blogi (pamiętam, że moją topową trójką były te należące do Edyty Zając, Bartka Popiela i Michała Pasterskiego) i co rusz odkrywałam proste, ale niesamowite rzeczy, które chciałam od razu wdrażać w życie. Był to czas kiedy miałam co prawda sporo zajęć, ale mimo wszystko znalezienie godziny czy dwóch dziennie na to by całkowicie rozpłynąć się w tych fascynujących mnie totalnie treściach nie stanowiło dla mnie większego problemu. Wspominałam o tych początkach jakiś czas temu publikując artykuł o tym, czy rozwój osobisty postrzegam bardziej jako modę, czy może konieczność.

Teraz co prawda nie pochłaniam tych treści tak dużo jak kiedyś, tematyka która mnie interesuje też się nieco zmieniła (obecnie jest to głównie biznes i marketing), jednak nawyk regularnego zdobywania nowej wiedzy został ze mną na dobre. I żeby była jasność, obowiązków wcale mi nie ubyło (wręcz przeciwnie), a żaden aspekt mojego życia nie cierpi na tym, że czasem przez godzinę lub dwie poczytam lub posłucham o tym, co naprawdę sprawia mi przyjemność. Co robię, że mi się to udaje? Tak naprawdę mam na to kilka prostych sposobów.
 

Jak znaleźć czas na własny rozwój?

1. Wybieram tylko spośród kilku źródeł

Jak podcasty to tylko Michała Szafrańskiego, jak webinary to zazwyczaj tylko Marcina Osmana i Marty z Hakerek Sukcesu, jak live’y to tylko kilku wybranych osób. Znalazłam ekspertów którzy dostarczają mi wiedzy w określonym temacie i robią to na tyle dobrze, że nie potrzebuje szukać innych źródeł. Gdybym miała oglądać wszystkie live’y, czy przerabiać wszystkie kursy jakie w danej tematyce są dostępne to zwyczajnie nie dałabym rady.
 

2. Planuję każdą z tych aktywności i traktuję ją jako czas wolny

Dla mnie to zrozumiałe, że jednego wieczoru nie dam rady obejrzeć 1,5 godzinnego webinaru, poczytać książki i jeszcze spędzić 15 minut leżąc z maseczką na twarzy. Wszelkie tego typu działania traktuję jako formę spędzania czasu wolnego, bo choć zdobywam wiedzę, to autentycznie jest to dla mnie forma relaksu. Dodatkowo wszystko co ma konkretną datę wpisuję do plannera i wtedy wiem, że do danej godziny muszę uwinąć się z pracą lub innymi ważnymi obowiązkami, bo inaczej nie będę mogła w pełni się skupić.
 

3. Nie wszystko robię “na bieżąco”

Jeśli nie mogę uczestniczyć w jakiejś transmisji na żywo zwyczajnie wpisuję ją sobie na listę Todo, którą mam zawsze na pulpicie i w momencie kiedy mam chwilę czasu robię sobie herbatę i puszczam nagranie. Jeśli treść nie wymaga jakiegoś dużego zaangażowania to zdarza mi się w tym czasie robić porządek na biurku, puszczać przelewy, czy realizować inne drobne zadania, którymi nie muszę się już potem martwić.
 

4. Nie uważam, że w danym momencie wszystko jest mi potrzebne

Mimo, że interesuje mnie tematyka własnoręcznego tworzenia landing page’y, inwestowania w nieruchomości, czy tworzenia zaawansowanych technicznie kursów to mam świadomość, że nie jest to wiedza, którą jestem w stanie wdrożyć w tym momencie. Dlatego jeśli widzę coś ciekawego, ale wiem, że nie mam czasu czy środków by faktycznie skorzystać z tego w ciągu najbliższych miesięcy to po prostu odpuszczam. Nadmiar informacji nie jest dobry, a o większości z nich z czasem i tak się zapomina.
 

5. Wykorzystuję wieczory i luki w ciągu dnia

Zazwyczaj nie mam czasu na to by rano, czy w południe na spokojnie rozsiąść się z kawą i czytać lub oglądać to co mnie interesuje. Zresztą wolę robić wtedy inne, bardziej produktywne rzeczy. Dlatego też wszelkie książki, live’y, czy kursy zostawiam sobie na wieczory lub różne luki w ciągu dnia np. gdy na coś czekam, gdy mam 20 minut do wyjścia i nie do końca opłaca mi się rozpoczynać kolejne, angażujące zadanie (bo bardzo nie lubię nie potem odrywać), czy wtedy gdy robię sobie krótką przerwę w pracy. W związku z tym, że regularnie przemieszczam się między śląskiem, a małopolską sporo materiałów (głównie pdf’ów) nadrabiam też w podróży.

Jak widzicie moje sposoby wcale nie są odkrywcze, choć u mnie od kilku dobrych lat sprawdzają się naprawdę dobrze. Myślę, że najważniejsze w ciągłym rozwoju jest to, żeby skupiać się jedynie na treściach, które rzeczywiście chcemy i jesteśmy w stanie w miarę szybko wdrożyć. Nie da się przeczytać każdej książki, obejrzeć każdego webinaru i wprowadzić w życie wszystkich zasłyszanych rad (nawet jeśli są one świetne). Sama opracowałam własny system dzięki któremu maksymalnie wykorzystuję zdobytą wiedzę i dzięki temu nie mam poczucia, że te wszystkie kursy, szkolenia, czy inne materiały przerabiam na darmo.

Warto też pamiętać, że wszystko odbywa się kosztem czegoś. Czasem po prostu trzeba zrezygnować z kolejnego w tym tygodniu spotkania na mieście, odcinka serialu, czy późniejszej pobudki na rzecz czegoś co rzeczywiście nas rozwija. Nie oznacza to jednak, że musimy całkowicie porzucić życie rodzinne na rzecz 30 minut z dobrą książką 😉

A jak Wam udaje się w codziennym biegu znaleźć czas na własny rozwój?