Oglądanie telewizji jest jedną z moich najmniej lubianych rozrywek. I to niezależnie od tego, co akurat jest nadawane. Może dla kogoś wyda się to dziwne, ale nigdy sama z siebie nie włączyłam Wiadomości, Faktów i tego typu serwisów informacyjnych. No i muszę wspomnieć, że naprawdę nie jestem w stanie polubić głupkowatych programów rozrywkowych, Tańców z gwiazdami i innych bezsensownych pożeraczy czasu. Nie jestem w stanie oglądać także zdecydowanej większości seriali, szczególnie tych polskich, typowo łzawych, gdzie każdy śpi z każdym. Telenowele są dla mnie marnowaniem pieniędzy, a emitowanie w jednym czasie kilku kulinarnych programów, które oferują to samo, ale w różnych wersjach jest kompletnym bezsensem. Od około 2 lat nie oglądam telewizji. W ogóle. Nie mam pojęcia, co teraz jest na czasie. I naprawdę nie jest mi to potrzebne do szczęścia.
Zapewne znajdą się tu osoby, dla których świat bez TV nie mógłby istnieć. Każdy wieczór wygląda u nich podobnie – koc, przekąski, mruczący kot i seans filmowy trwający kilka godzin. I oglądanie wszystko jak leci: brazylijska telenowela, pani domu, która zamiast kompletną maniaczką porządku nazywana jest perfekcyjną, a w chwilach kompletnego braku lepszej opcji nawet chwila z prezentacją noży w telezakupach Mango.
Jako dziecko, a później nastolatka potrafiłam spędzić cały dzień wpatrując się w szklany ekran. Nie byłam zbyt wybrednym widzem. Pamiętam jak nie mogąc usiedzieć z emocji oglądałam każdy odcinek Big Brothera, Idola, czy innych programów rozrywkowych. Marnowałam tak mnóstwo godzin każdego dnia. Potem poziom emitowanych programów? spadał z roku na rok. Coraz rzadziej mogłam znaleźć coś dla siebie, a mój gust także się z czasem zmienił, więc podglądanie ludzi zamkniętych w czterech ścianach z przypadkowymi, często znienawidzonymi osobami przestało mnie zadowalać.
Z czasem w ogóle z rezygnowałam z oglądania telewizji. Zrobiłam to z kilku powodów. Najważniejsze było dla mnie to, że traciłam zbyt wiele czasu, a nie wnosiłam z tych seansów kompletnie nic, oprócz marnej rozrywki. Poza tym denerwował mnie fakt, że jak coś istotnego wydarzy się w kraju, czy w świecie to jest to maglowane przez kilka dni. Non stop. Bez odpoczynku. Ogólnie programom telewizyjnym mam wiele do zarzucenia. Teraz z perspektywy czasu doszłam do kilku wniosków:
Po pierwsze: Telewizja psuje humor i kreuje negatywy obraz świata. To nie przesada. Każdego dnia słyszymy o wojnach, chorobach, atakach terrorystycznych, oszustwach rządowych, wypadkach i kradzieżach. Gdy dziennikarze otrzymają wiadomość o zamachu, bądź szalejącej za granicą epidemii to nie ma szans, żeby oglądając jakikolwiek kanał uniknąć newsów na ten temat. Telewizja żyje tragediami. A to bez wątpienia wpływa na nasz humor i postrzeganie ludzi oraz otaczającego nas świata.
Po drugie: Media manipulują faktami. Każdy z dopuszczonych na antenę newsów ma się sprzedać. A żeby tak było musi poruszyć emocje u oglądających. W telewizji przesada jest na porządku dziennym. Ile już razy byliśmy zagrożeni falą nieuleczalnej choroby, atakiem z zagranicy, końcem świata, czy tragicznym w skutkach upadkiem komety? Media zrobią wszystko by zawalczyć o Twoją uwagę. Nawet gdy będzie to oznaczało zaserwowanie Ci mocno przekoloryzowanych informacji.
Po trzecie: Wiele programów jest po to, by kształtować poglądy odbiorców. Pionierami są wszelkie programy informacyjne. Wszystkie spoty, w których omawiane są konkretne problemy konstruowane są w taki sposób, aby nie tylko dostarczyć Ci określonych informacji, ale przy okazji ukształtować Twoją opinię na ich temat. Jeśli 10 razy w ciągu dnia ktoś powtórzy Ci, że dana sytuacja jest zła to prawdopodobnie bez większej refleksji uznasz, że właśnie taka jest
Po czwarte: Głupota sprzedawana niemal w kilogramach. Producenci prześcigają się w tworzeniu idiotycznych programów. Ostatnio było głośno o Rolniku, który szuka żony. W tym samym czasie społeczeństwo zadawało sobie pytanie powtarzane przez kilka zdesperowanych matek: Kto poślubi mojego syna! W Internecie obejrzałam z ciekawości po pół odcinka każdego z tych programów żeby zobaczyć, o co tyle szumu. Pożałowałam. Ah, zapomniałabym! Są jeszcze ukochane przez wielu programy ukazujące gwiazdy bez makijażu, ich modowe wpadki i nowe romanse. Czy naprawdę kogoś to interesuje?
Rezygnacja z tv daje dużo. Po pierwsze znacznie oszczędza czas, który można wykorzystać na robienie bardziej pożytecznych rzeczy. Po drugie mimowolnie nie nabijamy sobie głowy milionem niepotrzebnych informacji. Tak jak wspomniałam wcześniej media specjalizują się w sterowaniu ludzkimi emocjami. To co wywołuje strach, poruszenie, zgorszenie i wzruszenie sprzedaje się najlepiej. Każdego dnia na świat obfituje w przykre, czasami wręcz tragiczne wydarzenia. Jednak nasza wiedza o tym, to, że będziemy myśleć o każdej negatywnej sytuacji naprawdę niczego nie zmieni. Codziennie jesteśmy przecież świadkami mnóstwa pozytywnych zdarzeń, o których warto byłoby poinformować ludzi! O tym jednak media wspominają rzadko.
Jakie są Wasze przemyślenia na temat telewizji? A może ktoś w ramach noworocznych postanowień zdecyduje się na zredukowanie czasu spędzonego przed szklanym ekranem? 🙂