Zdaje sobie sprawę, że ostatnimi czasy moja obecność na blogu do regularnych nie należy. Niestety (albo i na szczęście 😉 ), czeka mnie jeszcze kilka tygodni takiego zamieszania. Ciągłe wyjazdy, nawarstwiające się sprawy, studia, remont – to wszystko sprawia, że co prawda czasu jest mało, ale satysfakcja rośnie jak szalona. Tyle tytułem wstępu, dziś skupie się na jednym z piękniejszych tematów jakie można sobie wyobrazić.

Marzenia. Kto ich nie ma? Pojawiają się już w okresie dzieciństwa, gdy prosimy rodziców, czy też Mikołaja o nowy rower, czy zabawkę. Z wiekiem stają się bardzo zróżnicowane. Część z nich nie ma nic wspólnego ze stanem posiadania. Prosimy los o dom z ogrodem, nowiutkie BMW, albo męża o wyglądzie nie gorszym od Davida Beckhama. Prosimy o miłość, która spadnie na nas jak grom z jasnego nieba, o zdrowie, które zaczęło się psuć, a może nawet o popularność?

Zawsze o czymś marzyłam. Były to różne rzeczy, mniejsze, większe, mniej lub bardziej realne. Gdy natrafiała się stosowna okazja to starałam się realizować pojedyncze rzeczy. Ale właściwie, zawsze było coś ważniejszego. Szczególnie jeśli wiązało się to z jakimiś wydatkami. Zawszę dużo myślałam o wyjazdach, w moich planach było zwiedzenie innych miast i krajów, ale jakoś na to szczególnie sobie skąpiłam. Poza tym moje wszystkie marzenia i cele zawsze pozostawały w sferze myśli. Nigdy nie zrobiłam prawdziwej listy marzeń. Czegoś, co przypominałoby mi do czego warto dążyć. I co zwiększałoby moje poczucie zadowolenia z własnego życia.

Ludzie bardzo często marzą o czymś i odwlekają to jak tylko mogą. Miesiącami, a nawet latami myślą o czymś, ale nie robią nic, aby to zrealizować. Nie podejmują zmian, nawet jeśli coś im szczególnie nie odpowiada. Dlaczego? Prawdopodobnie ze strachu, z przyzwyczajenia do obecnego stanu rzeczy. Bo mimo, że nie jest idealnie to aktualna sytuacja jest przewidywalna. Bezpieczna. Marzenia często wymagają wysiłku. Trzeba coś załatwić, czegoś się nauczyć, zarobić, zaoszczędzić, nawiązać relacje. To wszystko nie zrobi się samo, potrzebny jest nakład pracy. Mniej lub bardziej przyjemny. A ludzie są leniwi, z natury. Najsmutniejsze jest to, że często nie chce im się działać nawet dla SWOICH MARZEŃ.

Czy tylko mi się wydaje, że to trochę…. nielogiczne?

Dlaczego odkładamy wciąż to, co ma dać nam szczęście? Spełnienie marzenia ma wywołać u nas poczucie radość i satysfakcje, a my odsuwamy to od siebie jak najgorsze tortury.

„Nie odkładaj marzeń. Odkładaj na marzenia”.

Nigdy nie będzie na to lepszego czasu. Nigdy warunki nie będą idealne. Jeśli nie spełnisz swoich marzeń teraz, jeśli już dziś się o to nie postarasz, to być może już nigdy tego nie zrobisz. A jutro? Nie wiesz co będzie jutro. Być może będzie już za późno…

Nie szkoda Ci?

Spełnianie marzeń jest istotną częścią rozwoju osobistego i sukcesu. Satysfakcja z własnego życia sprawia, że mamy ochotę robić jeszcze więcej. Mamy motywacje do pracy, bo jej efekty mogą nam pomóc w realizacji czegoś wielkiego.

Obecnie jestem na etapie wprowadzania zmian w moim życiu. Nigdy nie byłam zwolenniczką chwytania kilku srok za ogon, ale tym razem zmian jest wiele i wszystkie dzieją się jednocześnie. Jak dla mnie są wielkie i generalnie reorganizują moje życie. I cholernie mnie cieszą! Nareszcie zebrałam się do zrealizowania tego, co już dawno należało zrobić.

Powoli tworzę listę marzeń i wpisuje kolejne pozycje. Korzystam z nadarzających się okazji i głośno mówię o tym czego chce. To naprawdę pomaga! 🙂 Nie chcę odkładać ich w nieskończoność. Życie nie poczeka.