Czy Wy też macie wrażenie, że ostatnio wszyscy się rozwijają? Coraz więcej osób zamiast po powieść, czy kryminał Cobena sięga po książkę z zakresu rozwoju osobistego i z nieustającą ekscytacją odkrywa, jak wiele można zmienić we własnym życiu. Rekordy popularności biją motywacyjne filmiki i cytaty, które bez skrupułów przywołują nas do porządku, zmuszając do ruszenia tyłka z kanapy. W wolnym czasie koniecznie trzeba robić coś kreatywnego. No i wstyd nie wiedzieć kim jest Brian Tracy! Pytanie, czy to tylko kolejna moda podobna do tej na bycie eco, czy fit, czy może konieczność, jeśli chcemy naprawdę dużo wycisnąć z własnego życia? Dziś zapraszam Was na sporą dawkę rozważań, bo ten temat ostatnio dość mocno siedzi mi w głowie.

Z modami bywa różnie. Niektóre są skrajnie głupie, tak jak pamiętny szał na bycie emo. Nie przynoszą ludziom nic dobrego, no chyba że właścicielom kiosków i drogerii, bo masowo wzrasta sprzedaż żyletek i czarnej farby. Ogłupiają, wyniszczają i zachęcają do stylu życia, który nie uznaje kompromisów. Trochę tak jest z byciem fit. Niby każdy wie, że sport i dobra dieta to samo zdrowie, ale jak codziennie po kilka godzin katujemy się na siłowni, a kostka czekolady kojarzy nam się ze złem i potępieniem to ewidentnie coś tu jest nie tak.

Jakiś czas temu wszyscy zapałali miłością do rozwoju osobistego. Kupują poradniki i chłoną rady od ludzi, którzy w mniej lub bardziej udany sposób zaczęli samodzielnie kreować swoje życie. Wydaje mi się, że cześć osób robi to dlatego, bo po prostu nie chcą odstawać od reszty. Jeśli w ich otoczeniu wszyscy pokazują, że podjęli walkę o lepsze życie, to oni sami też starają się udowodnić, że nie są skazani na łaskę i niełaskę losu. Nawet jeśli nie do końca w to wierzą, bo przecież i tak co ma być, to będzie. Każdego dnia starają się podnosić swoją produktywność, a wieczorami dumnie chwalą się na Facebooku swoimi efektami. Regularnie udostępniają wydarzenia motywacyjne i lajkują profile osób, które wiedzą jak należy żyć. Na ich Instagramach jest pełno zdjęć książek Grzesiaka, Cebulskiego i Robbinsa, a w zakładkach czeka blog Michała Pasterskiego i film z wystąpieniem Jacka Walkiewicza. Sięgną po to jak tylko skończą pracę. Zaplanowaną. Według listy. I wygląda to jak kolejna moda, która nieustannie robi ludziom wodę z mózgu, aby każdego dnia byli lepsi niż wczoraj. Trochę jak sekta, która popycha do różnych działań. Wchodzisz w nią i po jakimś czasie nie dostrzegasz już innej rzeczywistości. Ja sama w to weszłam, bo przecież sukces i biznes oznaczają ciągły rozwój. Jednak, czy uważam to za modę?

Od kiedy zainteresowałam się rozwojem osobistym, a było to chyba na początku studiów, moje życie nieporównywalnie zmieniło się na lepsze. Dlaczego? Po pierwsze przestałam być człowiekiem, który biernie czeka na to, co mu się przytrafi. Wyzwoliłam w sobie chęć do samodzielnego decydowania o tym czego chce i na co kompletnie się nie godzę. Zainteresowanie rozwojem osobistym niejako zmusiło mnie do czytania wielu książek i zdobywania wiedzy od ludzi, których sytuacja była dużo lepsza od mojej. Przestałam nałogowo grać w Simsy i spędzać tak całe popołudnia. Z fanki wszelakich seriali zmieniłam się w osobę, która od 2 lat nie ogląda telewizji. Założyłam bloga, uczestniczyłam w konferencjach i szkoleniach, poznałam niesamowite osoby i zapragnęłam własnego biznesu. Postawiłam przed sobą jasne cele i chociaż mam naprawdę leniwą naturę, to bez żadnego przymusu walczę z tym i konsekwentnie je realizuję. Być może znajdzie się ktoś, kto mimo to stwierdzi, że rozwój osobisty to kolejna moda. I ok, w takim razie jest to najlepsza moda, jaka przytrafiła mi się w życiu.

Rozwój osobisty - moda, czy konieczność?

W dzisiejszych czasach ten kto się nie rozwija, zostaje daleko w tyle. Bierność staje się najgorszą rzeczą, na jaką możemy się skazać. W momencie kiedy mnóstwo ludzi myśli o własnych firmach i o tym, żeby stale ulepszać siebie i swoje umiejętności, rezygnacja z rozwoju jest jak samowolne stawianie na sobie krzyżyka. Trzeba zdawać sobie sprawę, że nie wygramy z osobami, które chcą się doskonalić. I może to brutalnie zabrzmi, ale obecny świat stawia na najlepszych. Kiedyś ginęli słabi i chorzy, dziś giną bierni, bo nie potrafią sprostać wymaganiom, które stawia im rynek pracy i społeczeństwo. I prawdopodobnie znajdzie się ktoś, kto uzna to za bardzo niesprawiedliwe. Jednak jak dla mnie żyjemy teraz w genialnych czasach, bo jak nigdy ludzie zdali sobie sprawę, że aby ulepszyć system, trzeba najpierw ulepszyć i rozbudzić potencjał pojedynczych jednostek. To jest dla nas ogromna szansa, bo wyłącznie od naszej pracy nad sobą zależy to, jak będzie wyglądać nasze dalsze życie.

A Waszym zdaniem? Rozwój osobisty to moda, czy konieczność? Zapraszam do dyskusji!