Założę się, że 90% z Was przynajmniej raz w życiu robiło coś za darmo. Pierwsze warsztaty, projekt logo, tekst dla magazynu, czy rzęsy doczepiane metodą 1:1. Wiele osób chwali sobie takie rozwiązanie ciesząc się, że ma szansę zdobyć potrzebne doświadczenie. Inni wszelkie propozycje darmowej współpracy otwarcie nazywają wykorzystywaniem przez szczędzących każdego grosza zleceniodawców. Ostatnio, gdy w mojej grupie facebookowej zadałam pytanie o problemy związane z rozwojem swojego biznesu jedna z uczestniczek, Dorota zwróciła uwagę na to, że takie praktyki są bardzo częste. Sama doświadczyłam tego niejednokrotnie, dlatego dzisiaj na bazie własnych doświadczeń opowiem Wam, czy warto pracować za darmo i jak reagować na wszelkie nieodpłatne propozycje.

Darmowa praca? Ależ poproszę!

Praca bez korzyści nie jest mi obca. Jeśli czytacie mojego bloga od dłuższego czasu to wiecie doskonale, że podejmowałam się wielu darmowych działań. W swojej kilkuletniej karierze między innymi prowadziłam grupę wsparcia, pomagałam w organizacji warsztatów dla dzieci, pisałam darmowe teksty dla magazynów i portali internetowych, a także byłam wolontariuszką. Każde z tych zajęć trwało przynajmniej kilka miesięcy, a przez pewien czas byłam tak zdeterminowana, że robiłam kilka z nich jednocześnie. Zaczynałam jakieś 4 lata temu i każda możliwość, która pozwalała mi na zdobycie nowych umiejętności była dla mnie na wagę złota. Szczerze mówiąc nawet niespecjalnie zastanawiałam się nad tym, czy przypadkiem wszyscy moi ówcześni zleceniodawcy nie powinni mi za to zapłacić.

Po ukończeniu studiów jeszcze przez jakiś czas udzielałam się w magazynach. Cieszyłam się, że mój artykuł można znaleźć obok wywiadów z aktorami, twórcami świetnych biznesów, osobami, które mogę podziwiać. Już wtedy na poważnie traktowałam pisanie i wydawało mi się, że tworzenie darmowych tekstów otworzy mi drzwi do redakcji.

Niestety z biegiem czasu przekonywałam się powoli, że redaktorów interesują wyłącznie nieodpłatne publikacje. Nawet składanie kolejnych CV na nic się nie zdało, bo ciągle otrzymywałam wiadomość, że w redakcji jest komplet i nikogo innego nie szukają. A to niestety często mijało się z prawdą… Przyznam, że było to coraz bardziej irytujące. Nie muszę chyba wspominać, że stworzenie artykułu, który ma szansę trafić na łamy magazynu, to co najmniej dwa dni pracy, a potem jeszcze niezliczona ilość większych i mniejszych poprawek. Czułam się sfrustrowana, że mój wysiłek cały czas idzie na marne, bo poza kolejnym punktem w życiorysie nie zapewnia mi ani zarobku, ani też rozpoznawalności w branży, czy możliwości na stałą współpracę.

Pracując za darmo odwalasz robotę za tych, którzy dostają normalne wynagrodzenie

Stwierdziłam, że dalej tak być nie może. Po latach podejmowania się wielu działań w myśl lepszej przyszłości całkowicie zrezygnowałam z darmowej harówki. Nie chciałam już ani chwili poświęcać na coś, co nie przynosi żadnych efektów. Wiem, że duża część z Was jest teraz w momencie, w którym ja byłam jeszcze rok temu. Zastanawiacie się, czy kolejne doświadczenie rzeczywiście pomoże Wam w zdobyciu wymarzonej pracy. Często decydujecie się na wykonywanie zadań na które nie macie ochoty, bo może kiedyś los Wam to wynagrodzi. Owszem, możecie zdobyć nowe umiejętności, wiedzę, czy wartościowe kontakty, musicie jednak mieć świadomość, że często ta darmowa praca to zwyczajne, nie rzadko perfidne wykorzystywanie!

Z perspektywy czasu wiem, że redakcje które korzystały z moich tekstów wcale nie miały ochoty mnie zatrudnić. Szukały po prostu jelenia, który zapewni materiał do kolejnego numeru. I żeby było jasne, nie żałuję że podejmowałam się darmowej praktyki. Nauczyłam się wielu rzeczy, które teraz faktycznie mogę wykorzystać w swojej codziennej pracy. Szkoda mi tylko, że nie byłam na tyle odważna, by dużo wcześniej z tego zrezygnować. Musicie zdać sobie sprawę z tego, że Waszego czasu nikt Wam nie zwróci. Podejmując się działań nie przynoszących materialnych profitów często nie tylko nic nie zyskujecie, ale i tracicie. Godziny spędzone na pracy za przysłowiowe „dziękuję” możecie spożytkować na coś, co faktycznie da Wam efekty, albo przynajmniej godziwe wynagrodzenie!

Czy warto pracować za darmo?

Przede wszystkim zadajcie sobie pytanie „Co może mi dać wykonanie takiej pracy?”. Absolutnie nie może być tak, że korzyści będzie czerpał jedynie zleceniodawca! Zastanówcie się, czy dany projekt poszerzy Wasz warsztat, da Wam dostęp do osób z branży, zapewni chociaż cień szansy na stałe zlecenia. Jeśli nie, to naprawdę nie ma najmniejszego sensu żeby się w to angażować.

Druga sprawa, dowiedzcie się, czy proponowane Wam zadanie jest działaniem jednorazowym, czy może osoba, która Wam je zleca przewiduje jakąś ciągłość współpracy. Jeśli przykładowo każdego miesiąca macie stworzyć darmowy projekt, który w dodatku w przyszłości nie zapewni Wam żadnej odpłatnej realizacji, to czy jest w tym sens? Bardzo ważne – jeśli już zdecydujecie się na jakąkolwiek darmową formę współpracy, to koniecznie proście o referencje! Dobra opinia, podkreślająca Waszą wiedzę, umiejętności i zaangażowanie niejednokrotnie może się przydać.

Mam taką zasadę, jeśli to ja zgłaszam się do danej firmy to, nigdy nie robię nic za darmo! Oczekuję normalnego wynagrodzenia, proporcjonalnego do nakładu mojej pracy. Jeśli to firma pisze do mnie, to zastanawiam się, jakie inne korzyści może mi zaoferować (zazwyczaj zerowe, bo link do bloga umieszczony pod artykułem jest dla mnie raczej śmiesznym sposobem wynagrodzenia). Absolutnie nie urządzają mnie tłumaczenia o braku budżetu, czy zapewnienia, że „może w przyszłym miesiącu uda się coś odpłatnego”. A czy ja brakiem budżetu wytłumaczę się, gdy przyjdzie mi rachunek za wodę, czy światło?! A może grzecznie poinformuję, że zapłacę za miesiąc? No nie, i Wy też nie dajcie się tak urabiać.

Współprace bez korzyści to nie współprace!

Na koniec zapamiętajcie, że słowo współpraca zakłada korzyści dla OBU STRON! Nie zliczę ile dostałam maili o tytule „Propozycja współpracy”, które zakładały relację z jakiegoś wydarzenia, wypromowanie go, bądź umieszczenie linka na blogu za…. kompletnie za nic. Wyobraźcie sobie, że na większość z tych eventów nawet nie mieli zamiaru przysłać mi zaproszenia! Gdzie tu w takim razie współpraca ja się pytam? Podsumowując: do każdej darmowej propozycji podchodźcie z dużą rozwagą, bo z doświadczenia wiem, że im dłużej człowiek robi za darmo, tym trudniej mu później wycenić swoją pracę. Poza tym wieści w branży szybko się rozchodzą. Jeśli trzy firmy Wam nie zapłacą, to czwarta mimo świadomości Waszych umiejętności też prawdopodobnie nie wyjdzie z taką propozycją.

A co Wy myślicie na temat darmowych współprac? Macie jakieś doświadczenie w tym względzie? Czy Wasze nieodpłatne działania zaowocowały kiedyś darmowymi zleceniami?